Trzymajcie się mocno, takiego programu jeszcze nie było. W debacie Polsat News Michał Wawer stanął w obronie konstytucyjnych praw obywatelskich i Pozostałe informacjeCo z marszem narodowców 1 sierpnia? W rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego narodowcy chcą przejść ulicami stolicy. Jednak sądy dwóch instancji nie zgodziły się, aby marsz miał charakter imprezy cyklicznej. Do sprawy sprawy włączył się minister sprawiedliwości. Więcej na ten temat w materiale Michała Tracza w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »Papież zakończył pielgrzymkę w Kanadzie Papież Franciszek opuścił Kanadę. Odbył tam pielgrzymkę pokutną, podczas której przeprosił rdzennych mieszkańców za wielkie cierpienia, jakich doznali w katolickich szkołach rezydencjalnych, działających od końca XIX wieku do lat 90. XX wieku. Więcej na ten temat w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »Pierwsze wnioski o wakacje kredytowe Ruszyło składanie wniosków o wakacje kredytowe. W niektórych bankach wręcz lawinowo. Szacuje się, że z ustawowych wakacji skorzystać może nawet 80 procent kredytobiorców. Więcej na ten temat w materiale Michała Tracza w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »Brakuje węgla Na długo przed sezonem grzewczym jest problem, aby węgiel dostać. Alarm podnoszą już nie tylko politycy, bo uderzyć może to w każdego z nas. Więcej na ten temat w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »Będą podwyżki dla polityków? 2000 złotych więcej dla prezydenta, 1600 złotych więcej dla marszałków Sejmu i Senatu, 1400 dla ministrów i 1000 dla posłów - o tyle więcej od nowego roku mogą zarabiać politycy. Więcej na ten temat w materiale Arlety Zalewskiej w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »Wysokie emerytury byłych sędziów Izby Dyscyplinarnej Sześciu sędziów Sądu Najwyższego, którzy wcześniej orzekali w zlikwidowanej już Izbie Dyscyplinarnej, przeszło w stan spoczynku. Zgodnie z ustawą - do ukończenia 65. roku życia będą otrzymywali dotychczasową pensję, czyli prawie 23 tysiące złotych miesięcznie. Więcej na ten temat w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »Ferrari na sygnale Czeska policja sprawiła sobie sportowe ferrari. Patrolujący autostrady samochód został przerobiony na radiowóz. Czy podobnie mogłaby postąpić polska policja? Więcej na ten temat w materiale Macieja Mazura w "Faktach TVN o 19:00. czytaj więcej »Polska eksportuje węgiel Okazuje się, że węgiel w Polsce jest, ale go sprzedajemy do innych państw. Eksport węgla z Polski rośnie. Więcej na ten temat w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »"Kamienie milowe" pozostają Jeśli polski rząd nie naprawi sytuacji sędziów, nie wykona wyroków TSUE, to unijne pieniądze do Polski nie popłyną - mówi wprost w najnowszym wywiadzie szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Więcej na ten temat dziś w materiale Arlety Zalewskiej w "Faktach" TVN o godzinie 19:00. czytaj więcej »Problemów z węglem ciąg dalszy Rząd szykuje dodatek węglowy, ale problemem może okazać się dostępność surowca. Politycy zapewniają, że w kopalniach zostanie zwiększone jego wydobycie. Więcej na ten temat dziś w "Faktach" TVN o godzinie 19:00. czytaj więcej »Dodatek energetyczny zamiast węglowego Zamiast dodatku węglowego - dodatek energetyczny, czyli dodatek także dla tych, którzy ogrzewają mieszkania i domy gazem, a nie tylko węglem. To propozycja Lewicy. Co na to PiS? Więcej na ten temat w materiale Jacka Tacika w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej » Papież poleciał z pielgrzymką do Kanady. Oczekiwania z nią związane są duże. Chodzi o ogrom krzywd i cierpień, jakiej doznali przedstawiciele rdzennej ludności ze strony Kościoła. Więcej na ten temat w "Faktach" TVN o 19:00. czytaj więcej »Politycy spotykają się z wyborcami Kampania praktycznie się już zaczęła, choć wybory mają odbyć się dopiero w 2023 roku. Politycy spotykają się z wyborcami, a główne tematy to drożyzna i inflacja. Nie milkną też pytania o najnowszy sondaż wyborczy i prowadzenie Koalicji Obywatelskiej. Więcej na ten temat dziś w "Faktach" TVN o godzinie 19:00. czytaj więcej »Tragiczne skutki nawałnic Gwałtowne burze przetoczyły się przez Polskę. Nawałnice łamały drzewa i zrywały dachy. Strażacy interweniowali w kraju ponad dwa tysiące razy. Najwięcej interwencji było w Małopolsce. W wyniku nawałnic zginęły dwie osoby. Więcej na ten temat dziś w "Faktach" TVN o godzinie 19:00. czytaj więcej »Niepokojące statystyki utonięć Polska jest na 9. miejscu w Unii Europejskiej pod względem liczby utonięć. Toną głównie mężczyźni, najczęściej pod wpływem alkoholu. Więcej na ten temat dziś w materiale Jana Błaszkowskiego w "Faktach" TVN o godzinie 19:00. czytaj więcej »

Niewygodne fakty dla kościoła katolickiego. Czy wiesz ze * 1980 r. - Beatyfikacja jezuity José de Anchieta, który twierdził: "Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje". Podczas beatyfikacji masowego mordercy Indian, papież Jan Paweł II nazwał go apostołem Brazylii, wzorem dla całej generacji misjonarzy i siebie samego

Grzeszne obuwie Hitem mody europejskiej XIV i XV wieku były buty o mocno wydłużonych noskach, czyli ciżemki. Szerzej były znane pod nazwą „cracoves” i „poulaines”. Przeciwnikami tego typu obuwia byli duchowni. Autor angielskiej rymowanki z 1388 roku uskarża się, że z powodu długich butów nie może uklęknąć do modlitwy. Przedstawiciele kościoła uważali też takie buty za grzeszne z powodu ich nietypowego się trendu jest związane z małżeństwem króla Anglii Ryszarda II z Anną Czeską. Oto co napisał na ten temat anonimowy mnich: „Wraz z królową przybyły do Anglii te przeklęte rzeczy (zwane cracowys albo pykys), długości pół jarda, tak że trzeba je wiązać do goleni srebrnymi łańcuszkami, żeby w ogóle dało się w nich chodzić”. Istnieją jednak dowody na to, że „poulaines” pojawiły się w Anglii już nieco wcześniej. Jeden z pisarzy z połowy XIV wieku opisał mężczyzn tego okresu jako noszących „buty z czubkami długimi jak palec, nazywane «cracoves», które odpowiednie są raczej jako pazury... dla demonów niż ozdoby dla mężów”.Aby wydłużona część buta się nie odkształcała, wypychano ją mchem i końskim włosiem. Wkrótce moda objęła swym zasięgiem stan rycerski i w XIV oraz XV wieku trzewiki typu „ciżmy” z wydłużonymi końcami stały się nieodłącznym elementem stroju Szkodliwe kosmetyki epoki elżbietańskiej W XVI wieku kobietą dyktującą trendy była królowa Anglii Elżbieta I. Poddani starali się naśladować nie tylko jej ubiór, ale też uczesanie i ideał piękna był mniej więcej taki: płowe włosy, blada cera, jasne oczy i czerwone usta. I właśnie tak wyglądała władczyni. Alabastrowa skóra symbolizowała bogactwo i szlacheckie pochodzenie, stanowiąc dowód na to, że dana osoba nie musiała pracować w palącym słońcu. Oczywiście kobiety były w stanie zrobić wszystko dla uzyskania jasnej skóry. Stosowały różne mikstury, zawierające między innymi ołów i ocet. I chociaż miały one rozjaśniać piegi i leczyć trądzik, to była w nich na przykład siarka, a także terpentyna czy rtęć. Te toksyczne substancje sprawiały, że skóra robiła się ziemista i pojawiały się na niej zmarszczki. Dlatego damy nakładały na twarz białko jaja, żeby cera była gładsza i przypominała barwienia ust na czerwono stosowano siarczek rtęci, a oczy rozświetlano kroplami z wyciągu z pokrzyku i pigmentem ze sproszkowanego antymonu. Co ciekawe, kobiety w epoce elżbietańskiej, chcąc upodobnić się do swojej królowej, często symulowały brak zębów poprzez ich czernienie. Elżbieta I uwielbiała słodycze, przez co jej zęby po prostu zaczęły się psuć Sztuczne rzęsy z włosów Obecnie nikogo nie dziwią już sztuczne czy przedłużone rzęsy. Są wykonywane z różnych materiałów i można wybrać nie tylko ich długość, ale również kształt. Natomiast pierwsze sztuczne rzęsy zostały zrobione z ludzkich włosów, specjalnie dla aktorki Seeny Owen. W 1916 roku znany reżyser i producent filmowy David Griffith rozpoczął pracę nad filmem Nietolerancja, w którym Owen miała się wcielić w rolę pięknej księżniczki. To on wymyślił jedne z pierwszych przedłużanych rzęs, pragnąc, żeby oczy postaci lśniły jak gwiazdy. Fryzjer użył włosów i przyczepił je do powiek aktorki za pomocą gazy i kleju do charakteryzacji. Trzeba przyznać, że nie była to najbardziej komfortowa metoda wykonania tego zabiegu. Według koleżanki Owen z planu któregoś dnia powieki aktorki były z tego powodu ciekawie to brzmi, Griffith niestety nie zarobił na filmie zbyt wiele. Tym bardziej szkoda, że nie opatentował swojej metody przedłużania rzęs Drewniane stroje kąpielowe Do lat 20. XX wieku damskie stroje kąpielowe były raczej obszerne i niewygodne — długie, zakrywające całe ciało i wykonane z ciężkich, najczęściej wełnianych materiałów. Na szczęście wraz z emancypacją kobiet pojawił się nowy rodzaj kostiumów kąpielowych. Były one bardziej odkryte i najczęściej składały się z tuniki i też jednak dziwniejsze wersje tego elementu garderoby. W 1929 roku w amerykańskim stanie Waszyngton zaprezentowano nowe stroje kąpielowe zrobione z... łuszczki świerkowej, czyli cienkiej drewnianej taśmy. Opisywano je jako tanie i łatwe w produkcji, a jednocześnie nowoczesne i stylowe. Region, gdzie wytwarzano takie kostiumy, słynął z przemysłu leśniczego i największej produkcji drewna, dlatego podjęcie próby zastąpienia tkaniny taśmami drewnianymi było tylko kwestią czasu Malowanie kolan W latach 20. zeszłego stulecia dziewczęta nakładały makijaż na kolana, żeby przyciągać uwagę do części ciała, która nigdy wcześniej nie była pokazywana publicznie. Zaczęło się od zwykłego różu do policzków, ale trend szybko ewoluował w kierunku prawdziwej sztuki. Kobiety malowały na kolanach złożone wzory, a nawet obrazki. Można je było podziwiać tylko na potańcówkach, ponieważ na co dzień nie nosiło się spódnic o długości nad nie każda dziewczyna podążająca za modą odważyła się na taki krok. W malowaniu kolan przodowały tak zwane chłopczyce, wyzwolone kobiety z pokolenia „ryczących lat 20”. Ubierały się bardziej frywolnie, nosiły krótkie fryzury i wyrazisty makijaż. Słuchały też zakazanej muzyki, jaką był jazz. Co więcej, zdarzało im się nawet prowadzić samochód Pas menstruacyjny Nawet współcześnie miesiączka nie należy do najłatwiejszych dni w życiu kobiety, ale musimy przyznać, że nasze przodkinie miały jeszcze trudniej. Przez długi czas kobiety radziły sobie z krwawieniem przy pomocy najróżniejszych materiałów. Na początku XX wieku pojawił się jednak pas menstruacyjny. Wyglądał jak elastyczny pasek, a z przodu i z tyłu miał małe sprzączki do mocowania specjalnych wkładek. Z zachowanych wspomnień osób, które używały tych specjalnych wkładek, wynika, że były one bardzo niewygodne Nieetyczna kryza Kryza, czyli plisowany lub marszczony kołnierz, w XVI i XVII wieku była bardzo wziętym atrybutem. Nosili ją niemal wszyscy arystokraci, kobiety, a nawet dzieci. Według jednego z podań pierwszy kołnierz tego typu powstał, gdy pewna zamożna Hiszpanka zebrała wokół szyi koronki, żeby zamaskować niedoskonałości stały się popularne w latach 60. XVI wieku, kiedy w Anglii zaczęto produkować krochmal. Pozyskiwano go głównie z pszenicy i kukurydzy, co w pewnym momencie zaczęło wzbudzać kontrowersje. Kanclerz królowej Elżbiety I zapytał kiedyś: „Czyż nie jest rzeczą godną pożałowania, że używamy do schlebiania własnej próżności i dumie skrobi, która mogłaby zaspokoić głód tych, co na ulicach pragną chleba?”.Ludzie nie zrezygnowali jednak z zakładania kryz. Były one symbolem bogactwa i statusu społecznego właścicieli, ponieważ było oczywiste, że każdy, kto mógł sobie pozwolić na noszenie takiego kołnierza, nie parał się ciężką pracą. Co więcej, kryzę można było założyć tylko raz, ponieważ odkształcała się z powodu ciepła ludzkiego ciała i działania czynników zewnętrznych. Kołnierz wpływał też na postawę — ten, kto go nosił, musiał przez cały czas mieć uniesioną brodę, co na zewnątrz wywoływało wrażenie dumy i arogancji 10 kwietnia 2022 o 9:35 przez Skomentuj (2) Do ulubionych

Zobaczmy, co o 11 września mówili ocalali: ” Bomba, pomyślała Dianne DeFontes, gdy odzyskała przytomność umysłu. O 8.46.30 była w biurze prawnym na osiemdziesiątym dziewiątym piętrze w wieży północnej World Trade Center 1. Wstrząs był tak silny, że spadła z krzesła. Drzwi się otworzyły, mimo że były zamknięte na zasuwę. Okazuje się, że brytyjska posłanka Rupa Huq, która atakowała Rafała Ziemkiewicza, była wielokrotnie oskarżana o antysemityzm. W 2018 roku Rafał Ziemkiewicz miał odbyć serię spotkań z Polakami mieszkającymi w Wielkiej Brytanii. Pomysł publicysty nie spodobał się wówczas jednej z posłanek Partii Pracy. Rupa Huq apelowała do brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych, aby nie wyraził zgody na przyjazd publicysty z powodu jego poglądów. Jak bowiem argumentowała Hug, jej zdaniem "obecność Ziemkiewicza nie przyczyni się do polepszenia relacji międzyrasowych w Wielkiej Brytanii". Ostatecznie do wyjazdu Ziemkiewicza nie doszło. "Po wizytach smutnych panów wszystkie lokale gdzie miały odbywać się spotkania – nawet rezerwacja restauracji na kolacje – zostały dziś wieczorem wymówione" – informował wówczas publicysta "Do Rzeczy". Rupa Huq vs Ziemkiewicz Gdy wczoraj doszło do skandalu w wykonaniu brytyjskich służb, które odmówiły Ziemkiewiczowi wjazdu na teren Wielkiej Brytanii, a następnie bez podania przyczyny zatrzymały go, Rupa Huq nie kryła zachwytu. "Każdy, kto propaguje rasizm, w tym islamofobię i negowanie Holokaustu, nie jest mile widziany" – napisała poseł Partii Pracy. Do swojego wpisu dołączyła pismo brytyjskich służb, na którym urzędnicy przyznają, że Ziemkiewicz ma zakaz wjazdu do kraju ze względu na głoszone poglądy. Pismo jako pierwszy opublikował portal Antysemicka posłanka Teraz jednak przypominamy zaskakujące fakty dot Rupy Huq. Brytyjska poseł zarzucała Ziemkiewiczowi rzekomy antysemityzm, kłamiąc, jakoby publicysta zaprzeczał holokaustowi. Jak jednak ustaliliśmy, Huq sama była wielokrotnie oskarżana o antysemityzm. W przeszłości partyjna koleżanka Huq, Naz Shah, wrzucała do internetu antysemickie treści. Gdy sprawa wyszła na jaw, Shah została zawieszona w prawach członka partii, ale Huq stanęła w jej obronie, czym ściągnęła na siebie krytykę brytyjskiej opinii publicznej. Huq bagatelizowała antysemicką działalność koleżanki, tłumacząc w rozmowie z BBC, że w internecie łatwo jest "coś kliknąć" i udostępnić. Jednocześnie stwierdziła, że jeżeli nawet taki wpis może zniszczyć karierę, to znaczy, że wkraczamy w epokę "procesów na Twitterze". Jej słowa były na tyle szokujące, że publicznie odcięła się od niej jej własna partyjna koleżanka Luciana Berger, która wówczas zasiadała w gabinecie cieni. "Czy jeżeli ja bym udostępniła rasistowski post, to byłoby to w porządku? Nie. Nigdy" – napisała Berger na Twitterze. twitter Huq oskarżona o antysemityzm To jednak nie wszystko. Antysemickie zarzuty ciągną się za Rupą Huq od dawna. Dwa lata temu media donosiły, że współpracownicy poseł skarżyli się na nią właśnie na tym tle. "The Times" donosił, że dwie osoby zatrudnione w biurze posłanki były ofiarami antysemickich poczynań polityk. Jeden z byłych pracowników skarżył się, że Huq zmuszała go do wysłuchiwania teorii spiskowych dotyczących Żydów. Sama polityk nie przyznała się do zarzucanych jej działań, a w partii również nie dopatrzono się podstaw do ukarania jej. Drugi pracownik natomiast być przepytywany przez Huq, dlaczego nosi do pracy torbę z flagą Izraela. Mimo że mężczyzna tłumaczył, że symbol gwiazdy Dawida dotyczy jego wiary, posłanka nie przestawała go odpytywać na ten temat. Zgodnie z zeznaniami pracowników Huq miała również usunąć z biura plakat z napisem "NIE dla antysemityzmu", tłumacząc, że nie jest on więcej potrzebny w tym miejscu. Żydowski pracownik stwierdził, że plakat miał zostać rzucony na podłogę. Działająca przy Partii Pracy żydowska organizacja Jewish Labour Movement nawoływała do zawieszenia poseł w prawach członka partii. Z kolei sama Huq na krótko przed wybuchem afery porzuciła Labour Friends of Israel - grupę w brytyjskim parlamencie, której zadaniem jest promowanie przyjacielskich relacji między Wielką Brytanią a Izraelem. O co chodzi? Należy zatem postawić pytanie, dlaczego polityk, za którą od lat ciągną się zarzuty antysemityzmu, atakuje czołowego polskiego publicystę i to w dodatku na tle całkowicie zmyślonych zarzutów dot. negacji holokaustu. Czy fakt, że w jej okręgu wyborczym mieszka duża społeczność żydowska ma znaczenie? Czytaj też:Ziemkiewicz o swoim zatrzymaniu: Rolę sprawczą odgrywa "rodzima kanalia"Czytaj też:Lisicki o zatrzymaniu Ziemkiewicza: Napad na polskiego obywatela w biały dzień Źródło: BBC / My London, Jewishnews, The Times WPHUB. VDB |. 19.11.2023 21:47. "Fame jest całkowicie bezbronny". Wardęga ujawnia niewygodne fakty. 4. W ostatnim czasie Fame MMA wypada coraz gorzej wizerunkowo i zalicza wpadkę za wpadką. Według Sylwestra Wardęgi, przyczyną jest wycofanie się z biznesu tajemniczego Andrzeja. On wraz ze swoją ekipą od marketingu miał spinać Prezes NIK Marian Banaś poskarżył się na rząd międzynarodowym instytucjom. Jego wersję wydarzeń przyjęto bez weryfikacji. "Rzeczpospolita" dotarła do dokumentów, które Marian Banaś kierował do INTOSAI (Międzynarodowej Organizacji Najwyższych Organów Kontroli), jak również jej europejskiego odpowiednika – EUROSAI. Banaś domagał się procedury szybkiego reagowania na zagrożenia niezależności najwyższych organów kontroli (procedura SIRAM). Prezes NIK chciał, aby zagraniczne organy sprawdziły czy niezależność NIK jest zagrożona. Jak jednak informuje dziennik, prezes NIK przemilczał niewygodne dla siebie informacje. Co więcej, zagraniczne instytucje przyjęły jego wersję wydarzeń na słowo i uruchomiły procedurę bez żadnej weryfikacji. Banaś w swym piśmie przekonywał, że obecny rząd stanowi zagrożenie dla konstytucyjnego porządku Polski, a on sam znajduje się od dawna pod "haniebnymi atakami". Prezes NIK przekonywał o "niebezpiecznych zdarzeniach i zachowaniach członków rządu RP oraz nadzorowanych przez nie służby, które stanowią zagrożenie dla konstytucyjnego porządku prawnego RP i NIK". Wersja Banasia przyjęta bez weryfikacji Jak jednak dowodzi "Rzeczpospolita", w swoim kilkustronicowym piśmie Banaś nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie swojej tezy. O swoich problemach z prawem Banaś nie wspomina ani słowem. Użala się natomiast na przeszukanie jego mieszkań przez służby oraz "wyjątkowo brutalne" zatrzymanie jego syna. Pisząc o "stałym zastraszaniu i działaniach zmierzających do destabilizacji pracy NIK", Banaś wskazał z kolei na wniosek o uchylenie mu immunitetu. Co więcej EUROSAI nie zadał sobie żadnego trudu, żeby zweryfikować pismo Banasia. Z notatki komitetu kontaktowego EUROSAI wynika, że instytucja przyjęła punkt widzenia prezesa NIK bez żadnej weryfikacji podanych przez niego informacji. – Niewykluczone, że bezzasadne wszczęcie SIRAM będzie wykorzystane przeciwko Polsce w związku z warunkowaniem przez KE wypłacenia Polsce środków KPO – ocenia jeden z rozmówców "Rz". Śledztwo przeciw Marianowi Banasiowi Na początku lutego wszczęto śledztwo ws. przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego - prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia - poprzez powierzanie obowiązków dyrektorów i wicedyrektorów jednostek kontrolnych NIK wbrew przepisom ustawy - Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez obecnego Prezesa Najwyższej Kontroli dotyczy przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w związku obsadzaniem stanowisk dyrektorskich w departamentach i delegaturach, wbrew przepisom ustawy, angażowania kontrolerów w wykonywanie obowiązków niewynikających z ustawy, nienależnej wypłaty odpraw emerytalnych, a także ujawnienia tajemnicy prawnie chronionej. Prokuratura przypomniała, że zawiadomienie w tej sprawie złożył pod koniec stycznia wiceprezes NIK Tadeusz Dziuba. Czytaj też:Szef NIK w Sejmie: Rząd zaniża rzeczywisty deficyt budżetu państwaCzytaj też:Kaczyński ostro o NIK. "Wiele działań niezgodnych z prawem" Afery, skandale, duże pieniądze. Tego nie dowiedzielibyśmy się bez dostępu do informacji publicznej - RMF24.pl - Czy to koniec jawności władz publicznych? Tak Biuro Rzecznika Praw

Poniedziałek, 25 lipca (11:45) Dwóch mężczyzn w wieku 19 i 20 lat odpowie przed sądem za obrazę uczuć religijnych. Pijani weszli do jednego z lubelskich kościołów i zaczęli palić papierosy, pić alkohol oraz głośno przeklinać. Po wyjściu, załatwili potrzebę fizjologiczną na stojący na placu krzyż. Grozi im do 2 lat więzienia. Do zdarzenia doszło na terenie jednej z lubelskich parafii w ostatni piątek rano. Jak poinformował oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie kom. Kamil Gołębiowski, w trakcie mszy do kościoła weszło dwóch młodych mężczyzn, którzy usiedli w ławce. Sprawcy od samego początku zachowywali się hałaśliwie i używali słów wulgarnych. W pewnym momencie zaczęli palić papierosy i spożywać alkohol. Pomimo interwencji księdza nie chcieli opuścić kościoła. Dopiero po reakcji innych wiernych wyszli na zewnątrz. Tam jak się okazało, załatwili potrzebę fizjologiczną na stojący na placu krzyż, opisał funkcjonariusz. Zatrzymani mężczyźni byli kompletnie pijani. Jeden z nich miał 3 promile alkoholu w organizmie, a drugi ponad 2 promile. Sprawcy usłyszeli zarzuty złośliwego przeszkadzania w wykonywaniu aktów religijnych i obrazy uczuć religijnych. Jeden z nich tłumaczył się, że krzyż pomylił ze ścianą. Za zarzucane mężczyznom czyny grozi do 2 lat więzienia.

Rząd PiS to najhojniejszy wierny Kościoła. Państwo przekazuje hierarchom miliardy złotych. Trzy miliardy złotych. Tyle każdego roku ma dostawać z polskiego budżetu Kościół katolicki i
- Papież, według mnie, powinien odsunąć arcybiskupa, nie patrząc na to, że za chwilę idzie na emeryturę. Powinien też podjąć działania wyjaśniające - mówi ks. Tadeusz księży archidiecezji gdańskiej wiele miesięcy temu oskarżyło abp. Sławoja Leszka Głódzia o mobbing, znęcanie psychiczne i poniżanie. O nieprawidłowościach powiadomili Nuncjaturę Apostolską. Obecny nuncjusz, a wcześniej jego poprzednik, sprawy jednoznacznie nie wyjaśnił. Nie wiemy więc, czy arcybiskup jest winny, czy też nie jest. To spowodowało protesty świeckich katolików przed kurią w Gdańsku. Protestujący prosili trzykrotnie nuncjusza o spotkanie. Wreszcie zapowiedzieli protest przed nuncjaturą w Warszawie. Niedawno nuncjusz poinformował ich, że spotkanie jest możliwe, jednocześnie zalecił odwołanie protestu przed nuncjaturą. Dlaczego dopiero teraz nuncjusz zgodził się na spotkanie? Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to działanie w obawie przed zapowiedzianym wokół metropolity nie są niczym nowym. Znam wiele wypowiedzi księży i świeckich, którzy mówili o negatywnym zachowaniu arcybiskupa jeszcze wtedy, gdy był biskupem polowym. Potem został awansowany na arcybiskupa diecezji warszawsko-praskiej, następnie był kolejny awans do archidiecezji gdańskiej. To przechodzenie arcybiskupa z jednego miejsca do drugiego pokazuje, że nie tylko nie próbowano wyjaśniać formułowanych wobec niego zarzutów i wprowadzić jakichkolwiek działań naprawczych, ale wręcz przeciwnie. Według mnie arcybiskup był awansowany i faworyzowany, mimo kontrowersji. W tej sprawie, i to trzeba powiedzieć z całą mocą, zawodzi nuncjatura. Były pisma księży, protesty ludzi, i nic się nie działo... Dlatego spotkanie to działanie na przeczekanie. Niedługo arcybiskup przejdzie przecież na Głódź ukarany. Osiadł na Podlasiu w majątku wartym miliony Abp Głódź pod lupą Watykanu? Papież przyśle obserwatora"Odzyskajmy nasz Kościół". Protest pod gdańską kurią List do papieża z prośbą o odwołanie arcybiskupa GłódziaDlaczego do tej pory nic się nie działo?Widzę ten problem szerzej. W Kościele w Polsce po 1989 roku zabrakło mechanizmu, który prowadziłby do jego oczyszczenia. Często mówię, że Kościół powinien być przezroczysty jak akwarium. Sprawy, którymi się zajmuje i które go dotyczą, muszą być jasne i czytelne. Kościół, jako wspólnota, nie może sobie pozwolić na ukrywanie niektórych faktów i zamiatanie ich pod dywan. Nie może blokować informacji, które są dla niego trudne i niewygodne. Każde akwarium, aby było przezroczyste, wymaga czyszczenia. Kościół też. Doskonale wiemy, że wszędzie, gdzie są ludzie - czy to jest przedsiębiorstwo, czy jakaś organizacja - może dochodzić do nieprawidłowości, mogą być popełnione błędy. Przypomnę tylko, że ewangeliści bardzo dokładnie opisali początki Kościoła. Napisali o zdradzie Judasza, o zaparciu się świętego Piotra, który później się nawrócił, o Tomaszu, który nie uwierzył w zmartwychwstanie. Apostołowie nie bali się prawdy, nie przemilczeli trudnych spraw. Ewangelia mówi jasno, jak mechanizm naprawy powinien wyglądać. Najpierw upomnij swojego brata w cztery oczy. Jeżeli nie posłucha, to w obecności świadków powiedz mu, że robi źle. A jeśli znów nie posłucha, powiedz Kościołowi. Władze kościelne powinny ten problem rozwiązać. Rozwiązać, a więc posłuchać, co ma do powiedzenia jedna i druga strona, a potem wyciągnąć wnioski i naprawić błąd. Tego w Kościele nie nie potrafił wypracować tego mechanizmu. A on jest teraz szczególnie potrzebny, bo mamy inne społeczeństwo niż te 30 lat temu. Działają media społecznościowe i różne informacje co jakiś czas o księżach się pojawiają. To samooczyszczenie jest bardzo potrzebne. Kto powinien te działania samooczyszczające prowadzić? Czyż nie nuncjusz apostolski?Powinien reagować, jeśli pojawią się podejrzenia. Powinien zgłaszać nieprawidłowości do Watykanu i podejmować działania, które eliminowałyby negatywne zjawiska. Niestety, nuncjusz, abp Józef Kowalczyk, który przez 22 lata pełnił tę funkcję, a później był prymasem Polski, wprowadził model, który jest nie do przyjęcia. Ten model zakłada, że pewne sprawy nie są wyjaśniane i nie są przekazywane do Watykanu. Klasycznym przykładem jest tu sprawa nieżyjącego abp. Juliusza Paetza. W tym przypadku wierni też protestowali, pisali listy, które ginęły. Dopiero prof. Wanda Półtawska, która znała Jana Pawła II, przekazała mu korespondencję, omijając ścieżkę obowiązującą w strukturach kościelnych. I dopiero wtedy doszło do jakichkolwiek działań Watykanu. Choć i tak, mimo że mijały lata, tej sprawy nie wyjaśniono. Przedstawiciele Kościoła nie powiedzieli jasno, czy abp Paetz był winny, czy nie był. Co więcej, nie dowiedzieliśmy się, kto sprawę tuszował, kto w niej manipulował. Pomyślałem: „No tak, abp Józef Kowalczyk to Polak i może był uwikłany w relacje personalne, towarzyskie z innymi polskimi biskupami? I może to była przeszkoda, by pewne sprawy wyjaśniać?”. Kiedy pojawili się kolejni nuncjusze pochodzenia włoskiego, miałem nadzieję, że coś się zmieni. To nuncjusze niezależni i wydawało mi się, że niepowiązani z polskimi hierarchami. Zawiodłem się. Mam ogromny żal do obecnego nuncjusza jak i jego poprzednika za to, że nie podejmowali działań. A przecież otrzymywali listy z prośbami o interwencję dotyczącą różnych problemów. Mam wrażenie, że korespondencja ginęła w archiwach, a sprawy się rozmywały. To samo dotyczy abp. Sławoja Leszka Głódzia. To jedna z wielu spraw, których nie wyjaśniono. Mamy przykłady hierarchów, również w innych krajach, wobec których działania były podejmowane. Sprawy były sprawdzane, a wnioski z postępowań upubliczniane. Dlaczego akurat wobec metropolity nic się nie działo?Arcybiskup Głódź ma wiele zasług, nie można o tym zapomnieć, np. stworzył ordynariat wojskowy. Należy do tej grupy duchownych, których nazywa się kolokwialnie spadochroniarzami z Watykanu. To ludzie, którzy dzięki papieżowi Janowi Pawłowi II zrobili karierę. Pracowali w różnych strukturach watykańskich, a później zostali przerzuceni do Polski. I to nie jest nic złego, że ktoś, kto się sprawdził w Watykanie, został biskupem w Polsce. Z przykrością trzeba jednak powiedzieć, że część tych „spadochroniarzy” zawodzi. Chodzi o to, że ci biskupi po powrocie do Polski poczuli się być może lepsi, bez żadnej kontroli, nietykalni. Ci watykańczycy, poza pewnymi wyjątkami, nie stali się zasiewem pozytywnych wartości, jak oczekiwano. Arcybiskup Głódź korzysta z tego, że był bardzo blisko papieża i świetnie zna środowisko watykańskie. Trzeba przyznać, że to bardzo rzadki przypadek, żeby biskup trafił do trzech diecezji. Powiedzmy to wprost: on ma plecy. Poznałem arcybiskupa i widziałem jego zachowanie, ale też o jego zachowaniu mówili mi inni duchowni. To zachowanie można, niestety, nazwać butą i arogancją. A do tego wszystkiego dochodzi alkohol. To jasne, że każdy z nas ma słabości i popełnia błędy. Niech nikogo nie dziwi to, że błędy są popełniane, ale to, że się ich nie naprawia. Święty Piotr zaparł się Chrystusa, ale zrozumiał to i się nawrócił. W przypadku arcybiskupa możemy mówić o braku nawrócenia. Zamiast uderzyć się w pierś, przyznać do słabości, po ludzku przeprosić i nawrócić, to on tego nie robi. Sygnały dotyczące jego niestosownego zachowania pojawiały się już wcześniej. Nawet ja dostawałem kopie listów od księży, którzy zwracali się do nuncjatury, ale i do kongregacji watykańskiej, z prośbą o interwencję. Za każdym razem z tymi sygnałami nic nie robiono. Mamy tu do czynienia z klasycznym grzechem zaniechania. Kościół w Polsce na własne życzenie pakuje się w problemy, zamiast je rozwiązywać. Podam pewien przykład. Co roku odbywa się w Krakowie procesja św. Stanisława, patrona Polski. To bardzo ważna uroczystość o charakterze ogólnopolskim. W zeszłym roku przewodzenie jej i wygłoszenie kazania abp Marek Jędraszewski powierzył abp. Głódziowi. To było niezrozumiałe. Ten fakt skrytykowały różne środowiska. Jest wielu hierarchów, którzy nie wywołują kontrowersji i są postrzegani jako rzetelni i pracowici. To ktoś z tego grona, ktoś niekontrowersyjny, powinien przewodniczyć takiej procesji. Odbiór tej uroczystości przez społeczeństwo, i co za tym idzie postrzeganie środowiska duchownych, byłoby inne. Trudno zrozumieć, dlaczego Kościół pozwala sobie na takie rocznica święceń biskupich Sławoja Leszka Głódzia Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź o samotności, marzeniach i designie w biskupiej modziePojawiły się informacje, że sprawą metropolity gdańskiego zajął się Watykan i że zostanie wysłany do Gdańska papieski obserwator. Może jednak wysłannik papieża wyjaśni sprawę?To zasłona dymna, nic innego. Obserwator nic nie zrobi. Chodzi raczej o uspokojenie nastrojów społecznych. Jeśli do tej pory, a mówimy tu już o 20 latach, nic nie zrobiono, to dlaczego nagle coś by się zmieniło? I to w dodatku tuż przed emeryturą arcybiskupa? Nie, nie wierzę w żadne realne działanie. Arcybiskup odejdzie na emeryturę, sprawa się rozmydli, protesty się uciszą i za chwilę usłyszymy, że jest zamknięta. Wyjaśnienia, według mnie, nie protesty świeckich katolików mają znaczenie? Czy hierarchowie słuchają, co mówią protestujący?Władza kościelna nie słucha świeckich i tych, którzy protestują. Choć znam kilku biskupów, którzy słuchają. To jednak wyjątki. Najczęściej hierarchowie uciekają od kontaktów ze świeckimi, a rzecznicy kurii często posługują się kruczkami prawnymi i odpowiadają na zapytania tak, że trudno ich zrozumieć. Gdańscy duchowni, którzy stoją za arcybiskupem murem, stwierdzili, że skarżący się nuncjuszowi księża są wrogami Kościoła. To krzywdzące w sytuacji, gdy sprawa jest niewyjaśniona. Jeśli ci księża mają rację, to są w bardzo trudnej sytuacji, bo wygląda na to, że nikt im nie trzech księży, którzy podpisali się pod zarzutami stawianymi arcybiskupowi. Tak, są w trudnej sytuacji, bo to ich oskarża się o to, że są wrogami Kościoła. Tymczasem prawdziwym wrogiem Kościoła jest ten, kto nie chce jego oczyszczenia. Takie oświadczenia, jak to, które napisali księża w obronie arcybiskupa, jest zachowaniem prymitywnym. Skarg wobec arcybiskupa było już tyle, że sama ich liczba daje do myślenia. Trudno sądzić, że problem polega na tym, że jedna czy druga osoba weszła w konflikt z arcybiskupem np. z powodu różnic charakteru. Mamy tu dużą grupę osób, która nie akceptuje postaw arcybiskupa, jego stylu bycia, stylu zarządzania gdańskim Kościołem. Kilkanaście lat temu zajmowałem się problemem lustracji w Kościele i wtedy to mnie oskarżano. Mówiono, że rozbijam Kościół. Nawiasem mówiąc, arcybiskup Głódź był zajadłym przeciwnikiem lustracji. W tej sprawie zrobił bardzo dużo złego, hamował pewne sprawy i reprezentował ostry sprzeciw. A później wybuchła sprawa jednego z arcybiskupów, który współpracował z bezpieką. I mówiono, że Kościół o tym wiedział, a nic nie zrobił. Gdyby tego blokowania lustracji nie było, to nie byłoby takich stwierdzeń. Byłem zwolennikiem autolustracji, tego, żeby Kościół sam się zlustrował. Kardynał Stanisław Dziwisz raz się na to zgadzał, a raz się nie zgadzał. Krok do przodu, krok do tyłu... Ostatecznie zablokowano lustrację. I sytuację mamy taką, że co jakiś czas wyciągane są na światło dzienne akta, że taki czy taki duchowny współpracował ze służbami. Pod adresem arcybiskupa Głódzia jeden z historyków również skierował podejrzenia dotyczące tajnej współpracy z komunistycznymi służbami. Nic w tej sprawie nie wyjaśniono. Nie wiemy, jaka jest prawda. Arcybiskup Głódź ukarany. Osiadł na Podlasiu w majątku wartym miliony "Odzyskajmy nasz Kościół". Protest pod gdańską kurią Co w tym momencie powinien zrobić papież? Czy możliwe jest, że nowy arcybiskup będzie powołany przed odejściem abp. Głódzia na emeryturę?Papież, według mnie, powinien odsunąć arcybiskupa, nie patrząc na to, że za chwilę idzie na emeryturę. Powinien też podjąć działania wyjaśniające. Powinniśmy poznać prawdę, tak jak to się stało np. w przypadku ruchu „Wiara i Światło”. To ruch, który opiekuje się osobami niepełno-sprawnymi, liczy 150 wspólnot na całym świecie. Ja też do niego należałem. Okazało się, że zmarły w ub. roku Jean Vanier, współtwórca ruchu, dopuścił się molestowania kobiet. Wykryto to po jego śmierci. Dla wielu osób, w tym dla mnie, to był szok, bo Jean Vanier był wielkim autorytetem. Gdy tylko pojawiły się podejrzenia, przedstawiciele organizacji, ale i francuscy hierarchowie podjęli działania wyjaśniające. Dokładnie sprawdzono sprawę. Powstała komisja, która przygotowała raport i niedawno go opublikowała. Ten raport jest druzgocący i bolesny, ale ma charakter oczyszczający dla ruchu i całego Kościoła we Francji. Gdyby nie wyjaśniono sprawy i zamieciono ją pod dywan, to ona za kilka lat i tak by wybuchła. Pojawiłyby się oskarżenia, że przedstawiciele Kościoła tuszują niewygodne fakty. Pojawiłoby się też ryzyko osłabienia struktur ruchu. Mógł-by on być traktowany jako niewiarygodny, a to byłoby krzywdzące, bo tworzą go wspaniali, wartościowi ludzie. Ci ludzie podjęli działania samooczyszczające. To, co złe, nazwali po imieniu. Organizacja perturbacje przetrwała, umocniła się i wyszło jej to na dobre. To bardzo dobry przykład, jak powinno się postępować w Kościele w przypadku trudnych spraw, również z przeszłości. Dla dobra całej wspólnoty nie wolno bać się ofertyMateriały promocyjne partnera . 483 338 268 498 231 404 497 330

niewygodne fakty dla kościoła